wtorek, 27 maja 2008

Kawałek afrykańskiej rzeczywistości

"Wojna na południu Sudanu zaczęła się w 1983 roku i była najdłuższą wojną postkolonialnej Afryki. (...)

Szkołę podstawową kończy tu jedna dziewczynka na sto. (...)

(Zdjęcie z www.eioba.pl)
W tamtych czasach (lata 50.XX w.) mówiło się u Dinków, że dziewczyny, które chodzą do szkoły, to prostytutki. Mąż dał za nią 50 krów, uśmiecha się, to bardzo dużo. Ale ludzie mieli wtedy sporo krów, a jego ojciec stał na czele wsi. Mieli już troje dzieci, gdy w 1983 roku wybuchła nowa wojna domowa, która trwała prawie ćwierć wieku. (...)

Dinkowie kochają swoje bydło, bo to podstawa ich egzystencji, i często nadają dzieciom imiona od maści krów, które dali w zamian za ich matkę. (...)

Najstarszy syn John skończył 20 lat. Jest pasterzem, opiekuje się krowami wuja. Sam jednak nie ma bydła, a kto nie ma bydła, nie może założyć rodziny. Starsza córka Marty Daruka wpadła w oko mężczyźnie, który nie miał bydła. Uprowadził ją i Marta nie dostała za nią nawet jednej krowy. Teraz Marcie pozostało czekać, aż wyjdzie za mąż jej druga córka, Sara. Bydło, które za nią dostaną, pozwoli Johnowi wreszcie się ożenić. Wujowie też pewnie dołożą mu kilka krów. Na razie John musi jednak uzbroić się w cierpliwość. Sara ma lat 11."
(Wysokie obcasy)

To jest świat obok nas, bliżej niż myślimy...

Brak komentarzy: