czwartek, 21 lutego 2008

Gwinea Równikowa - zapomniany kraj

"Dziwny to kraj, zapomniany, daleki, niemal nierzeczywisty. I jeden z najnieszczęśliwszych na świecie.

Cała Gwinea Równikowa to porośnięty tropikalną dżunglą skrawek lądu ściśnięty na wybrzeżu Atlantyku między Kamerunem i Gabonem oraz spowite mgłami wulkaniczne wysepki w Zatoce Gwinejskiej. Na największej z nich, zwanej niegdyś Fernando Po, znajduje się stolica kraju - Malabo. Poza stolicą jest tu tylko jeszcze jedno miasto, a w całym kraju mieszka najwyżej pół miliona ludzi.

Kiedyś były to afrykańskie kolonie Hiszpanii. Ale ponieważ nie znaleziono tu żadnych skarbów, Hiszpanie pożegnali się z nimi bez żalu, oddając je w ręce dawnego urzędnika kolonialnego, niejakiego Francisco Maciasa Obianga Nguemy. Ten zaś okazał się krwiożerczym psychopatą, jednym z najokrutniejszych tyranów, jakich wydała Afryka.

Władzę, jaką mu powierzono w 1968 roku, uznał za wręczony mu akt własności państwa. Ogłosił się więc jego władcą dożywotnim, kazał tytułować Niestrudzonym i Jedynym Cudem oraz Wielkim Mistrzem Oświaty, Wiedzy i Kultury. I generałem, choć nigdy nie służył w wojsku. Zabronił wszelkiej krytyki jako najcięższej zbrodni. Wszędzie tropił spiski, a ludzi, których o nie podejrzewał, bezlitośnie mordował.

W ciągu 11 lat panowania wymordował jedną czwartą poddanych. Jedna trzecia tych, co przeżyli, uciekła z kraju. Doprowadził Gwineę do ruiny. Zaniedbywane plantacje kakao i kawy porastała dżungla, uśmierciła zaraza.

W obawie przed szalonym władcą z Malabo uciekli wszyscy cudzoziemcy. Pozamykano opustoszałe hotele i hiszpańskie restauracje. Ustał niemal obrót pieniężny, ponieważ tyran zagarnął całą gotówkę dla siebie.

Kres jego rządów położył zbrojny zamach stanu przeprowadzony przez jego bratanka Teodoro Obianga. Wujek prezydent jemu jedynemu ufał, zrobił go szefem sztabu swojego wojska. Żołnierze stanęli za swoim dowódcą. Macias uciekł do dżungli, ale rozpoznali go i wydali żołnierzom mieszkańcy leśnych osad. Osądzono go, skazano na śmierć i zabito na oczach gawiedzi.

Teodoro Obianga, do dziś miłościwie panujący, kazał się nazywać Wyzwolicielem. Ale nie ogłosił się jak wujek władcą dożywotnim, lecz pozwolił, by poddani co siedem lat wybierali go na prezydenta. I to w zasadzie była jedyna różnica między panowaniem obu przywódców z Malabo.

Ale była jeszcze jedna rzecz, która różniła epokę Maciasa od czasów Teodoro. Za rządów tego drugiego odkryto tu złoża ropy naftowej, jedne z najbogatszych w Afryce. Prezydent, po staremu uważając się za właściciela kraju, zagarnął też dla siebie petrodolarowy skarb, który uczynił go jednym z najbogatszych ludzi w Afryce. Poza prezydentem i jego rodziną na nie-spodziewanej naftowej mannie dorobiły się chyba jeszcze tylko znudzone prostytutki z Malabo, które wraz z najazdem cudzoziemskich nafciarzy znalazły nagle nowych klientów."

Fragment bardzo ciekawego artykułu z Dużego Formatu.

Brak komentarzy: