piątek, 21 grudnia 2007

Sprzeciw wobec nieuchronności podatków

"Pomimo przekonania o nieuchronności podatków wyrażanej chociażby w powiedzeniu, że „płacenie ich jest taką koniecznością, jak śmierć", sprzeciw wobec systemu odbierającego człowiekowi owoce jego pracy nie jest wcale utopią. Jeśli nawet ktoś uważa, że nie jest w stanie zmienić obowiązującego modelu finansów państwa, to niech przynajmniej daje wyraz swojej dezaprobaty wobec niego. Nie wolno się poddawać!"

Tak rozpoczyna się tekst Jana M. Fijora zamieszczony w 2004 roku na stronie racjonalista.pl. Autor pisze o potrzebie głębokiej reformy podatkowej. Zgadzam się w przeważającej części z autorem. Jak we wstępie - nie poddaję się! Wyrażam sprzeciw wobec powszechnej opinii, iż podatki są koniecznością. To wpychane nam do głowy kłamstwa (skończyłam ekonomię i niestety muszę przyznać, że brakuje przedstawienia alternatyw wobec rzekomej konieczności pobierania podatków), kłamstwa konieczne do utrzymywania nieskończenie rozrastającego się aparatu biurokratycznego.

"Atmosfera w podatkach nie jest najlepsza. Zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, które mimo wszystko były dla świata wzorcem. (...) Zakazano m.in. publikowania niektórych wyroków sądowych orzekających na korzyść podatnika. W zakazie chodzi o to, by nie dawać dobrego przykładu. Równie absurdalna w swej prewencji jest prohibicja nałożona kilka miesięcy temu na Irwina Schiff'a z Newady, któremu odtąd nie wolno głosić i publikować w żadnej formie „wiadomości o tym, jakoby amerykański system podatkowy był niekonstytucyjny, a więc nielegalny"."

To dowody na to, jak władza państwowa jest zdeterminowana do podtrzymania świadomości konieczności płacenia podatków. Są także przykłady eksperymentów polegających na obniżeniu poziomu obciążenia podatkowego tak bardzo jak to było możliwe. Autor artykułu podaje dwa: Salwador i Urugwaj.

"Carlos Mena Lagos (...) wespół z Markiem Klugmanem (...) próbowali na terenie Salwadoru stworzyć oazę — wydzielono na nią jedno niewielkie województwo — w której miały zapanować relacje quasi wolnorynkowe. Prócz usunięcia większości barier biurokratycznych prowadzenia działalności gospodarczej, zaniechania poboru ceł, eliminacji większości opłat licencyjnych i innych haraczy, podatek ograniczono do ok. 10 proc. dochodów i przeznaczony był niemal w całości na opłacanie się rządowi w San Salwador, aby w reformie nie przeszkadzał. Cały eksperyment nie trwał jednak długo. Zmiany jakie pod jego wpływem zaczęły zachodzić (migracja ludności do strefy reform, próby upowszechnienia przykładu na pozostałe województw, opór związków zawodowych i rolnych) sprawiły, że został zaniechany. Jednakże nawet tak krótki czas (niespełna 10 miesięcy) wystarczył, aby potwierdzić słuszność założeń. W ciągu kilku miesięcy znikło bezrobocie wynoszące przed reformą ponad 25 proc., pojawiły się setki nowych biznesów, wzrosły dochody ludności, nie mówiąc o wpływach z podatków, których wolumen zwiększył się sześciokrotnie."

"...w okolicach Montevideo w Urugwaju założono trzy lata temu strefę bezpodatkową. Warunkiem wejścia do strefy — to jest rozpoczęcia w niej działalności gospodarczej cieszącej się specjalnymi przywilejami — jest podpisanie specjalnego zobowiązania. Osoba, która się na to zdecyduje oświadcza, że w zamian za zwolnienie jej z obowiązku podatkowego świadomie i na zawsze rezygnuje z jakichkolwiek świadczeń społecznych przysługujących normalnym obywatelom. Nie płaci więc podatku, ale nie ma prawa do emerytury, ubezpieczenia zdrowotnego, do renty, państwowej edukacji itp. „bezpłatnych" świadczeń. Wbrew przekonaniu o tym, że ludzie gotowi są zrezygnować z wolności na rzecz równości i sprawiedliwości społecznej, że wolą oddać owoce swojej pracy byle czuć się bezpiecznie akces do strefy zgłosiło znacznie więcej chętnych, niż jest ich ona w stanie przyjąć. Nie zniechęca to polityków lewicy do torpedowania planów poszerzenia strefy."

Brak komentarzy: