niedziela, 23 grudnia 2007

Czego PiS nie dało, PO załatwiło - o Świątyni Opatrzności Bożej

"Kościołowi po trzech latach starań uda się dobrać do państwowej kasy i dofinansować publicznymi pieniędzmi budowę Świątyni Opatrzności Bożej. Sejm przegłosował wczoraj udzielenie biskupom 30 mln zł dotacji. (...) Tym razem dotacji nie uda się zablokować - kościelni i rządowi prawnicy zadbali o to, by tego fragmentu ustawy budżetowej nie można było zaskarżyć do Trybunału Konstytucyjnego. (...) Wypłaty (...) [wcześniejszych prób dotacji] nie dało się uruchomić, ponieważ brakowało przepisów, na podstawie których można by to zrobić. Zgodnie bowiem z konstytucją, konkordatem oraz ustawą o stosunku państwa do Kościoła katolickiego, budowy obiektów sakralnych nie wolno finansować z pieniędzy publicznych.
Teraz jednak Kościołowi oraz sprzyjającym mu politykom prawicy udało się obejść prawo, a ŚOB dostanie 30 mln zł. W jaki sposób? Zmieniono oficjalne przeznaczenie dotacji. Pieniądze pójdą formalnie nie na świątynię tylko na "dofinansowanie przedsięwzięć w sferze kultury i dziedzictwa narodowego, w tym na budowę muzeum prezentującego wkład Kościoła katolickiego w dzieje Polski w kompleksie Świątynnym Opatrzności Bożej''.
Wcześniej bowiem nadzorujący budowę metropolita warszawski abp Kazimierz Nycz wymyślił, że na polach wilanowskich powstanie już nie Świątynia Opatrzności Bożej, ale Centrum Opatrzności Bożej, instytucja nie religijna, ale... kulturalno-naukowa. A na to państwo ma prawo dać pieniądze." (cały tekst na stronie Trybuny)

Komentarz - w tytule. I refleksja: ta kraina nad Wisłą jest bardziej zacofana niż to się wydaje. Półki pełne DVD, nauka angielskiego i Schengen tak łatwo tego nie zmienią. Bo ludzie tutejsi udają, że im to nie przeszkadza, iż ich pieniądze idą na kolejne budowle, z których korzystać będzie promil społeczeństwa. Głupota nie boli tylko na początku... Cuius regio, eius religio.

Brak komentarzy: