środa, 7 lipca 2010

Chodzić czy nie chodzić na wybory

.
Kolejny raz chylę czoła przed tekstem pana Gwiazdowskiego. Tym razem zacytuje fragment powstały pod wpływem ciągłych nawoływań z każdej strony, iż należy iść na wybory.

"Zgodnie z art. 86 ustawy z dnia 28 września 1990 roku o wyborze Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej, łączna suma wpłat od osoby fizycznej na rzecz jednego komitetu nie może przekraczać 15-krotności minimalnego wynagrodzenia za pracę obowiązującego w dniu poprzedzającym dzień ogłoszenia postanowienia o zarządzeniu wyborów. Ograniczenie to nie dotyczy wpłat funduszów wyborczych partii politycznych tworzonych na podstawie przepisów ustawy z dnia 27 czerwca 1997 roku o partiach politycznych – czyli tych partii, które już działają i dostają dotacje budżetowe (art. 85 ustawy o wyborze Prezydenta). Politycy sobie uchwalili, że się bawią sami, a wyborców zapraszają raz na kilka lat na spektakl, w którym fałszują, zapominają tekstu, robią głupie miny i przekrzykują się wzajemnie, a wynajęta przez nich „klaka” patrzy z wyższością, a czasem nawet z pogardą na tych co nie biją brawo. I nawet zaczynają przebąkiwać, czy nie należy wprowadzić przymusu chodzenia na takie przedstawienia!"

Ordynacja wyborcza jest jedną z tych uchwał, które niszczą podstawy demokracji i działa głównie po co, by ograniczyć dostęp do władzy obywatelom i dawać ją tylko tym, którzy już tam są...

Źródło: blog Roberta Gwiazdowskiego.

Brak komentarzy: