niedziela, 4 lipca 2010

Blog o lataniu

.
Ciekawy blog dziennikarza i pilota: zulusmjz.blog.interia.pl. Cytat na zachętę ;-)

"Aby wyjaśnić Wam generalną zasadę podejść do lądowania, posłużę się znowu analogią drogową. Wyobraźcie sobie, że jedziecie bardzo szybko samochodem po wielkim asfaltowym placu (przestrzeń wokół lotniska), za którym znajduje się bardzo wąski most (pas startowy). Jeżeli jest jasno i bez mgły – sprawa jest banalna: nawet, jeżeli jesteście trochę z boku mostu, możecie z dużym wyprzedzeniem i możecie łagodnym zakrętem wejść na prostą i bez ściągania nogi z gazu wjechać na przeprawę. To jest odpowiednik podejścia z widocznością w lotnictwie: pilot z dużym wyprzedzeniem widzi lotnisko i bez żadnych pomocy może tak zaplanować lot, aby trafić na pas. Nie potrzebuje żadnych pomocy ani nawet kontrolera. Ja wykonuję tak wszystkie podejścia małym samolotem (nie mam uprawnień do innych).

Sprawa się komplikuje, gdy jest ciemno. W naszej sytuacji „drogowej” moglibyśmy umieścić jakieś światło w okolicach wjazdu na most. Ale jeżeli popędzicie w stronę światła, może się w ostatniej chwili okazać, że wjechanie na most wymaga dość ostrego zakrętu, bo nie byliście w jego osi. Taki manewr na dużej prędkości może być śmiertelnie niebezpieczny. Odpowiednikiem światła w lotnictwie jest radiolatarnia NDB (tak zwana „bezkierunkowa”). Gdyby umieścić ją na lotnisku – pilot potrafiłby znaleźć pas, ale wylądowanie mogłoby wymagać gwałtownych manewrów na małej wysokości."

Brak komentarzy: