.
Ciekawy post na jednym z forów.
"[W średniowieczu] szklanki były 3-4 sztuki na kraj mniej więcej. Np. "szklanka nyska" św. Jadwigi. Tata jej przywiózł jako suwenir - łup z ziemi świętej.
Dziewczyna była skromna - stwierdziłą że taki skarb do nie dla niej, a że była pobożna zaniosła i ofiarowała klasztorowi. Mniszki w głębokim zachwycie ściągnęły złotnika, który oprawił prezent w kruszec, dodał drogich kamyczków i tak powstał kielich mszalny na widok którego goście zakonu zzielenieli z zazdrości (tzn. zzielenieli widząc szkło, bo złoto i kamienie były tu tylko mało znaczącym detalem ułatwiającym trzymanie w czasie maszy. A wygląda to jak musztardówka po nutelii.
*
W chałupie były zależnie od statusu:
Dziewczyna była skromna - stwierdziłą że taki skarb do nie dla niej, a że była pobożna zaniosła i ofiarowała klasztorowi. Mniszki w głębokim zachwycie ściągnęły złotnika, który oprawił prezent w kruszec, dodał drogich kamyczków i tak powstał kielich mszalny na widok którego goście zakonu zzielenieli z zazdrości (tzn. zzielenieli widząc szkło, bo złoto i kamienie były tu tylko mało znaczącym detalem ułatwiającym trzymanie w czasie maszy. A wygląda to jak musztardówka po nutelii.
*
W chałupie były zależnie od statusu:
- kubki z kory brzozowej - najtańsze.
- kubki i czerpaczki z olejowanego lub woskowanego drewna (czerpak wyglądął jak mała chochelka z ktrótkim uchwytem - z tego się piło).
- rogi z rogu krowiego (lub rogów importowanych) - ale to raczej do podróży.
A jak ktoś był cool trendy i jezzy to miał kubki, czerpaki i czarki metalowe.
A jak ktoś był supertrendy i miał kasy jak lodu i chciał poszpanować przed innym księciem albo królem, albo potrzebował łapówę dla cesarza to kombinował z kolorowego kamienia (jak czara tzw "kielicha Dąbrówki" wypolerowana cieniutko z bryły agatu i wtórnie użyta też jako część kielicha mszalnego.
Z kielichami ciężka sprawa - szklane pojawiają się dość późno. Na naszych ziemiach średniowiecze się już kończyło. Pod strzechy trafiły jeszcze później.
Magnackie powiedzmy początek wieku XVI-tego. W XVII-tym miałą to już nawet biedniejsza szlachta.
Masowa produkcja szklanych butelek o standaryzowanej obojętości to w ogóle wiek XVIII.
*
Co do wody.
Chłopi pewnie ją pili w myśl idei panów braci że chłop to zwierzę ale zarazem też stworzenie Boże i znęcać się nad nim zanadto nie przystoi...
Natomiast powszechne było spożywanie piwa, wina rozcieńczonego z wodą, miodów, wywarów i naparów z suszu ziołowego i owocowego - ale takie kompoty to zdrowotnie raczej.
Piwo lało się strumieniami. Było w miarę kaloryczne, geste od pływających farfocli słodu (no bo co? filtrować i żarcie wyrzucać?) mętne i bez bąbelków. Jak się robiło w polu dwu-trzy litrowy dzban zastępował obiad.
Moc 2-3% akurat taka by ni skwaśniało przez tydzień, uwarzyć, odstawić na parę dni by furknęło i pić aż się zepsuje. Piwo dawano do picia do wszystkich posiłków, zamiast posiłków, jako zapłatę dla robotników, pojono nim dzieci.
Jeszcze w latach międzywojennych robotnicy budowlani dostawali je w ramach wyżywienia podczas przerwy na posiłek.
Wino było napojem bardziej luksusowym - ale do najazdu mongolskiego i bitwy pod Legnicą mieliśmy spore winnice.
Miody wzmacniano metodą wymrażania - zimą wystawiano garniec. Potem wyciągano wodę ściętą w lód - pozostawał alkohol o mocy do ok. 30% - czyli o sile dobrej alhemicznej XV wiecznej gorzałki..."
A jak ktoś był supertrendy i miał kasy jak lodu i chciał poszpanować przed innym księciem albo królem, albo potrzebował łapówę dla cesarza to kombinował z kolorowego kamienia (jak czara tzw "kielicha Dąbrówki" wypolerowana cieniutko z bryły agatu i wtórnie użyta też jako część kielicha mszalnego.
Z kielichami ciężka sprawa - szklane pojawiają się dość późno. Na naszych ziemiach średniowiecze się już kończyło. Pod strzechy trafiły jeszcze później.
Magnackie powiedzmy początek wieku XVI-tego. W XVII-tym miałą to już nawet biedniejsza szlachta.
Masowa produkcja szklanych butelek o standaryzowanej obojętości to w ogóle wiek XVIII.
*
Co do wody.
Chłopi pewnie ją pili w myśl idei panów braci że chłop to zwierzę ale zarazem też stworzenie Boże i znęcać się nad nim zanadto nie przystoi...
Natomiast powszechne było spożywanie piwa, wina rozcieńczonego z wodą, miodów, wywarów i naparów z suszu ziołowego i owocowego - ale takie kompoty to zdrowotnie raczej.
Piwo lało się strumieniami. Było w miarę kaloryczne, geste od pływających farfocli słodu (no bo co? filtrować i żarcie wyrzucać?) mętne i bez bąbelków. Jak się robiło w polu dwu-trzy litrowy dzban zastępował obiad.
Moc 2-3% akurat taka by ni skwaśniało przez tydzień, uwarzyć, odstawić na parę dni by furknęło i pić aż się zepsuje. Piwo dawano do picia do wszystkich posiłków, zamiast posiłków, jako zapłatę dla robotników, pojono nim dzieci.
Jeszcze w latach międzywojennych robotnicy budowlani dostawali je w ramach wyżywienia podczas przerwy na posiłek.
Wino było napojem bardziej luksusowym - ale do najazdu mongolskiego i bitwy pod Legnicą mieliśmy spore winnice.
Miody wzmacniano metodą wymrażania - zimą wystawiano garniec. Potem wyciągano wodę ściętą w lód - pozostawał alkohol o mocy do ok. 30% - czyli o sile dobrej alhemicznej XV wiecznej gorzałki..."
Źródło: weryfikatorium.pl. Autor: Andrzej Pilipiuk.
Zdjęcie z http://www.lorifactor.pl/.