środa, 9 czerwca 2010

Co myśli gimnazjalista

.
Polecam ciekawy wywiad z ......., która przez rok wtopiła się w gimnazjalistów. Poniżej cytat na zachętę.

"- To, co się nie sprawdza: niedzisiejsze podejście. Chcielibyśmy, żeby lekcja wyglądała tak jak kiedyś. Nauczyciel czyta listę, uczeń mówi "jestem", ma odrobione lekcje, zgłasza się do odpowiedzi, pilnie słucha, robi notatki. Teraz, żeby zachować stary model, nauczyciele muszą zebrać komórki do koszyczka i wykonać szereg zabiegów poniżających dla obu stron. Albo mogą pielęgnować konwenanse, a to zajmuje mnóstwo czasu, naraża na śmieszność i udaje się tylko nielicznym. Kiedyś na lekcji zdarzyła się sytuacja, która świetnie pokazała nieżyciowy charakter szkoły. Było tak. Uczniowie po kolei wychodzą na środek klasy, wykonują różne gesty, a klasa odczytuje ich znaczenie. Wychodzi Jasiek. Z niewinną miną i szczerym uśmiechem wyciąga paluch, pokazuje faka. Wszyscy w śmiech. Nauczycielka cała czerwona powiedziała: o Boże (tonem jak pani Stanisława z "Klanu"), i kazała Jaśkowi usiąść. Kompetentny nauczyciel, który czai, wykorzystałby tę sytuację, żeby porozmawiać. Nie skończyłoby się na "tak nie można".


Jakie podejście jest dzisiejsze?

- Takie, które zakłada wzajemny szacunek, dba o podmiotowość uczniów, ale bez lizusostwa ze strony nauczycieli. Zabiegi w stylu: będziecie stać, póki się nie uciszycie, nawet całą lekcję - to praktyki desperackie. Podobnie jak stawianie policjantów przed szkołami, bo w sklepach obok są dopalacze. Z drugiej strony usilne bratanie się z uczniami jest odbierane jako fałszywe i też nie popłaca, bo nauczyciel to nie kumpel. Kiedyś szkoła nie musiała walczyć o władzę nad uczniem, o jego uwagę, zaangażowanie, podporządkowanie. Dziś musi.

Jak?

- Sprytnie. Nie chodzi o oddanie szkoły w ręce uczniów, ale raczej o to, by dorośli korzystali z władzy w sposób subtelny, symboliczny. Słuchamy kogoś nie dlatego, że stoi nad nami z batem, ale z przekonania, że chcemy się mu poddać, bo to dla naszego dobra. Problemem szkoły jest komunikacja, która nie istnieje bez partnerstwa, współpracy. Warto się zastanowić, jak zrównoważyć partnerstwo i władzę, jak się przy tym nie pozabijać. Dziś szkoła przekształca się dzięki uczniom, bo właśnie oni zmieniają kształt relacji. I robią to tak, że czasem kosze lądują na głowach nauczycieli."

(...)

"Czego pani życzy gimnazjalistom?

- Żeby z czasów gimnazjum bardziej zapamiętali swoje pierwsze lekcje z budowania dorosłych relacji niż budowę jamochłona."

Źródło i pozostały wywiad: wyborcza.pl.

Brak komentarzy: