środa, 24 czerwca 2009

Transfery sportowe a niewolnictwo

Za każdym razem, gdy gdzieś przypadkiem słyszę o tzw. transferze piłkarza czuję jakiś zgrzyt. Publika przeżywa kolejny rekord, a ja się zastanawiam jak ten proceder ma się do niewolnictwa.
"Transfer – przejście zawodnika z jednego do innego klubu za ustaloną z klubem cenę." (Wikipedia) Brzmi na pierwszy rzut oka mało niepokojąco. Jedynie ta "ustalona cena" uprzedmiotawia zawodnika.
Jednakże czytam dalej: "Prawo pierwokupu - prawo do wykupienia zawodnika po uprzednim wypożyczeniu." (Transfery.info) To jedno z pojęć branżowych. Tutaj już wyraźnie widać, iż zawodnik traktowany jest jak przedmiot i to nie on decyduje o swoim losie, jego się kupuje, sprzedaje, wypożycza...
Do tego typowy nagłówek z mediów sportowych: "Dziewięciu zawodników Realu wystawionych na sprzedaż." (Sport.pl). To już zupełnie czyta się jak: "Dziewięć samochodów wystawionych na sprzedaż".

Choć zjawisko transferów sportowych nie można podciągnąć pod oficjalną definicję niewolnictwa, to jednak dla mnie jest to coś co można nazwać współczesną formą niewolnictwa.

Zainteresowanych odsyłam do podobnej reflekcji Przemysława Łonyszyna na echo.szczecin.pl.

Brak komentarzy: