niedziela, 31 sierpnia 2008

Bakteria krwawiącej hostii i inne "cuda" ;-)

Dla tych co wierzą w krasnoludki:

"Naturalne cuda

W wielu przypadkach "łzy" płaczących figurek i obrazów są wynikiem zjawisk naturalnych. Na skutek dużej wilgotności powietrza skondensowana woda po prostu skrapla się na różnego rodzaju przedmiotach. W przypadku płaczącej Marii ze Schwandorfu (1976), woda przedostawała się do pomieszczenia przez dziurawy dach i pod wpływem wysokiej temperatury w środku osadzała się na obrazie. Czasem efekt płaczącej figury może wywołać migotanie świec (Ikona św. Teresy, Nowy York, 1991), czy cieknąca, pod wpływem wysokiej temperatury żywica, której użyto do naklejenia oczu figurki (Madonna z Brunssum, Holandia, 1995). Wynikiem zjawisk naturalnych jest też często występujący tzw. cud eucharystyczny, czyli cud krwawiącej hostii. Zepsute, lub wilgotne opłatki padają czasem ofiarą bakterii Serratia marcescens prodigiosa, która zabarwia je na kolor czerwony. Znacznie częściej jednak cuda sakralne są wynikiem nieuczciwej działalności człowieka. Szacuje się, że dziewiećdziesiąt procent zjawisk tego typu powstaje na skutek działania oszustów.


Jak zrobić cud?

Najprościej (ale też najbardziej ryzykownie), postąpić można jak właściciel płaczącej figurki z Lomello (Włochy, 1990), który przez szparę w drzwiach spryskiwał posążek przed rozpoczęciem pokazu. Za pomocą namoczonej gąbki owiniętej ręcznikiem, co bardziej sprytny manipulator pozornie oczyszczający obiekt z łez, może sprowokować dalsze działanie cudu, a do przedłużenia wilgotności użyć może domieszanego do wody chlorku wapnia.

Bardziej wyrafinowane sposoby stosowali oszuści z Karup (Dania) i Bernu - w tym samym czasie dokonano tam bardzo podobnego cudu, polegającego na wlaniu do wydrążonej głowy figurki oleju orzechowego. Często stosuje się tutaj oliwę z oliwek (jak na przykład w 1995 roku w Amium, Liban), gdyż ta dłużej zachowuje połysk i świeżość. Niestety sztuczki takie stosunkowo łatwo jest przejrzeć - wystarczy tania i szybka analiza chemiczna substancji. W przeciągu 24 godzin zdemaskowano tak cud w Louveira (Brazylia, 1991), kiedy to analiza wykazała, że skład chemiczny "łez" zgadza się w stu procentach ze składem chemicznym wody z przykościelnej studni. W przypadku płaczącej "Rosa Mystica" - Pielgrzymującej Madonny, z badań w ogóle zrezygnowano, gdy neutralni obserwatorzy zauważyli "łzy" także powyżej powiek.

Znacznie bardziej wyrafinowane i wymagające więcej wysiłku i przygotowań są sztuczki z łzami krwawymi. Tutaj zwykle zachodzi konieczność przeprowadzenia badań serologicznych - określenia przynależności gatunkowej i ewentualnie grupy krwi. Niezmiernie rzadko dochodzi do zaawansowanych badań nad wyodrębnieniem z krwi DNA właściciela. Zwykle nie ma, jak w przypadku wspomnianej już płaczącej krwią figurki z Civitavecchia, potrzeby wykonywania takich badań, gdyż analiza serologiczna w sposób wystarczający wskazuje na ewidentną próbę oszustwa. Tak zdarzyło się w przypadku tak zwanego cudu św. Marty (Kanada, 1986), kiedy to właściciel figurki wprowadzał do jej wnętrza własną krew wymieszaną z łojem wieprzowym i tłuszczem wołowym, w celu wywołania efektu intensywnego krwawienia. Niemniej jednak krew ludzka służy oszustom do podobnych celów stosunkowo rzadko (Porto des Caixas, Brazylia, 1968, czy krwawiąca Dziewica Maria z Akita, Japonia 1975). Zwykle wykorzystywane są substancje krwiopodobne, bądź krew różnych zwierząt, najczęściej kur (Konnersreuth). Niektórzy kuglarze sięgają po znacznie bardziej wyrafinowane triki - w 1950 roku we Francji, pewna przedsiębiorcza kobieta użyła, dla uzyskaniu efektu krwawiącej rany w boku Chrystusa na jednym z obrazów, krwi całkowicie odsyconych pijawek."

Źródło: kult.polter.pl.