czwartek, 29 maja 2008

Przyczyny zaczerwienionych spojówek

"Zaczerwienione spojówki, piasek pod powiekami - kto nie zna tego uczucia? To bardzo powszechna dolegliwość, choć badań epidemiologicznych na ten temat prowadzi się niewiele.

Okazuje się, że czerwone oko to wynik różnych dolegliwości, zresztą nie tylko oczu. Lekarze wyróżniają trzy podstawowe przyczyny przekrwienia spojówek:

Bakterie. Oko zakażone bakteriami jest nie tylko czerwone, ale i z ropną wydzieliną. Często rano, po obudzeniu, powieki wręcz trudno rozkleić. Zakażenia oczu wywołane bakteriami mogą towarzyszyć infekcjom gardła czy oskrzeli. Nierzadko chory, trąc oczy brudną ręką, sam przenosi zakażenie z nosa czy gardła do oka.

Do leczenia stosuje się na ogół antybiotyki w postaci kropli do oczu lub maści.

Zupełnie inaczej sprawa wygląda w przypadku alergii. Tu najbardziej charakterystycznym objawem jest swędzenie. (...)

Do niedawna alergolodzy bali się wypowiadać na temat oczu, najchętniej od razu odsyłali chorego do okulisty. Z kolei okuliści nie doceniali alergii i wydawało im się, że ta kończy się na zapaleniu spojówek. Tymczasem okazuje się, że istnieje aż siedem różnych chorób alergicznych oczu, z których niektóre (na szczęście zdarzające się rzadko) mogą prowadzić do trwałych uszkodzeń oka, a nawet ślepoty.

Eksperci oceniają, że alergia odpowiada za ok. 40 proc. przypadków "czerwonego oka".

I wreszcie trzecia przyczyna dolegliwości - tzw. zespół suchego oka, czyli kłopoty związane z odpowiednim nawilżaniem gałki ocznej. - Suche oko to prawdziwy problem cywilizacyjny (...) Główni cywilizacyjni winowajcy to trzy „k”: komputery, kaloryfery i klimatyzacja.

Aż trzy czwarte pracowników w krajach rozwiniętych przez kilka godzin dziennie wpatruje się w ekran komputera. Sporo z nich włącza ponownie komputer po powrocie do domu. Problem w tym, że zwykle jesteśmy tak zaangażowani w to, co widzimy na ekranie, że zapominamy o mruganiu. Badania dowodzą, że podczas pracy czy zabawy z komputerem liczba mrugnięć spada o jedną trzecią. Efekt? Dochodzi do przerwania tzw. filmu łzowego - warstwy łez chroniącej nasze oczy przed działaniem brudu, kurzu i bakterii.

Myśląc o łzach, na ogół wyobrażamy sobie nadmiar płynu, który wypływa z oczu, gdy płaczemy. Tymczasem łzy produkowane są stale po to, by utrzymać odpowiednie nawilżenie oczu (ta produkcja naturalnie spada w nocy, gdy mamy zamknięte powieki). Wytwarzane na bieżąco łzy po pewnym czasie parują i w chwili gdy oko staje się za suche, mimowolnie mrugamy, by gałka znów była wilgotna. Jeśli wpatrzeni w komputer zapominamy o mruganiu, na powierzchni oka powstają suche punkty. Spojówka zaczerwienia się, piecze, mamy uczucie piasku pod powiekami. Naturalną reakcją jest przecieranie oczu, co tylko pogarsza sprawę.

Na domiar złego coraz więcej z nas pracuje w klimatyzowanych budynkach i porusza się klimatyzowanymi samochodami. To dodatkowo wysusza oczy, tak samo zresztą jak kaloryfery. W podobnym pod względem klimatu do Polski Bostonie sprawdzono, że największe kłopoty z suchymi oczami notuje się w zimie, gdy w budynkach panuje wysoka temperatura i niska wilgotność, a na dworze jest zimno i wieją wiatry. Z alergią sprawa wygląda zupełnie inaczej - jej szczyt to wiosna i lato, kiedy w powietrzu fruwa najwięcej uczulających pyłków. (...)

O ile z bakteriami nie ma większego kłopotu, o tyle rozróżnienie pomiędzy alergią a suchym okiem nie jest już takie proste. Bo też i niełatwo nam - pacjentom - wychwycić różnicę między najważniejszym objawem suchego oka (pieczenie), a alergii oczu (swędzenie)."

Więcej na gazeta.pl.
Zdjęcie z www.library.thinkquest.org.

wtorek, 27 maja 2008

Kawałek afrykańskiej rzeczywistości

"Wojna na południu Sudanu zaczęła się w 1983 roku i była najdłuższą wojną postkolonialnej Afryki. (...)

Szkołę podstawową kończy tu jedna dziewczynka na sto. (...)

(Zdjęcie z www.eioba.pl)
W tamtych czasach (lata 50.XX w.) mówiło się u Dinków, że dziewczyny, które chodzą do szkoły, to prostytutki. Mąż dał za nią 50 krów, uśmiecha się, to bardzo dużo. Ale ludzie mieli wtedy sporo krów, a jego ojciec stał na czele wsi. Mieli już troje dzieci, gdy w 1983 roku wybuchła nowa wojna domowa, która trwała prawie ćwierć wieku. (...)

Dinkowie kochają swoje bydło, bo to podstawa ich egzystencji, i często nadają dzieciom imiona od maści krów, które dali w zamian za ich matkę. (...)

Najstarszy syn John skończył 20 lat. Jest pasterzem, opiekuje się krowami wuja. Sam jednak nie ma bydła, a kto nie ma bydła, nie może założyć rodziny. Starsza córka Marty Daruka wpadła w oko mężczyźnie, który nie miał bydła. Uprowadził ją i Marta nie dostała za nią nawet jednej krowy. Teraz Marcie pozostało czekać, aż wyjdzie za mąż jej druga córka, Sara. Bydło, które za nią dostaną, pozwoli Johnowi wreszcie się ożenić. Wujowie też pewnie dołożą mu kilka krów. Na razie John musi jednak uzbroić się w cierpliwość. Sara ma lat 11."
(Wysokie obcasy)

To jest świat obok nas, bliżej niż myślimy...

piątek, 23 maja 2008

Cenzura internetu w Chinach

"W październiku 2007 r. organizacja "Reporterzy bez granic" opublikowała raport poświęcony chińskiej cenzurze w internecie. Potrzebne informacje przekazał m.in. anonimowy inżynier z Chin, który poznał od wewnątrz mechanizm filtrowania treści w sieci.

System cenzurowanie internetu w Chinach nie jest skomplikowany. Zanim określone informacje przedostaną się na największe serwisy, przechodzą przez sito wewnętrznej cenzury. Co tydzień wydawcy 19 największych serwisów internetowych spotykają się z Biurem Państwowej Rady Informacji Internetu, aby podczas tych spotkań przedyskutować tematy, które mogą być najbardziej interesujące dla chińskiej opinii publicznej. Niezatwierdzone przez Biuro informacje nie mają prawa pojawić się na stronach. Autocenzura jest najpopularniejszym sposobem blokowanie niepożądanych treści.

Nie każdy jednak serwis, i tym bardziej, nie każdy pojedynczy internauta, poddaje się autocenzurze. W związku z tym, w 1998 r. ruszył projekt ograniczania dostępu do Internetu pod nazwą Złota Tarcza (Golden Shield). Bardziej znaną nazwą poza chińskimi granicami jest Wielki Firewall Chin (Great Firewall of China). Nazwa nawiązuje do Wielkiego Muru Chińskiego oraz do zapory sieciowej (firewall), ponieważ zadaniem Złotej Tarczy jest zabezpieczanie chińskiej sieci przed rozprzestrzenianiem niestosownych treści.

Jednym z głównych działań systemu blokującego jest cenzurowanie wyników wyszukiwarek. Wpisując w Google, Yahoo czy w chińskim Baidu takie wyrażenia jak "prawa człowieka", "wolny Tybet" czy "Matki Tiananmen", system automatycznie kasuje wyniki lub podaje zupełnie niezwiązane z zapytaniem odpowiedzi. W październiku ubiegłego roku, w czasie trwania XVII Krajowego Zjazdu Komunistycznej Partii Chin, zagraniczne wyszukiwarki zostały całkowicie zablokowane. Po wpisaniu adresu Google, Yahoo lub Microsoft Live, internauci byli przekierowywani na stronę rodzimej Baidu.

Jedna z reklam Baidu kończy się hasłem "Baidu rozumie chiński lepiej". To do niej należy 62% całego ruchu w wyszukiwarkach w Chinach, i to ona, jako jedna z nielicznych internetowych firm na świecie, zdecydowanie pokonała Google na swoim rynku. Zawdzięcza to jednak nie tylko słusznym biznesowym decyzjom, lecz przede wszystkim dobrej współpracy z władzami." Źródło: saferinternet.pl)

"Oficjalnie Internet w Państwie Środka został udostępniony w 1995 roku. Przygotowując się na ten moment, już rok wcześniej Pekin przekazał odpowiedzialność za nadzór nad nowym medium… Ministerstwu Bezpieczeństwa Publicznego. W 1997 r., w celu objęcia kontrolą przepływu informacji, resort wydał obszerne regulacje, których celem jest „wzmocnienie bezpieczeństwa, ochrony sieci komputerowych i Internetu oraz zachowanie porządku społecznego”. Artykuł 4. tego prawa zakazuje wykorzystywania Internetu w sposób zagrażający bezpieczeństwu państwa (np. przez zamieszczenie informacji o Dalajlamie, traktowanym jako „separatysta, dążący do podzielenia macierzy”), ujawnieniu tajemnicy państwowej (np. informacje o karze śmierci), zagrażających interesom państwa (np. krytyka polityki Komunistycznej Partii Chin), społeczeństwa lub w celach przestępczych. Artykuł 5 zakazuje wykorzystywania Internetu, m.in. w celach nawoływania do obalenia rządu lub systemu socjalistycznego, zagrażających jedności państwa i godzących w jedność narodu, zniekształcających prawdę, szerzących fałszywe informacje, burzących ład społeczny, promujących pornografię, przemoc, hazard etc. Przepisy precyzują także wysokie kary finansowe oraz wykluczenie z rynku za ich łamanie. W 2000 roku powyższe regulacje zostały włączone do prawa telekomunikacyjnego zatwierdzonego przez Radę Państwa.
Wzmacniając w 2000 r. nadzór prawny nad Internetem, rząd przygotował się na zmiany związane z wejściem Chin do Światowej Organizacji Handlu (WTO). Do tego czasu na chińskim rynku nie istniała konkurencja, a zaplecze informatyczne było poddane kontroli administracyjnej. System nadzoru i kontroli Internetu sprawuje łącznie dziesięć różnych instytucji. Zainteresowanie władz Internetem potęguje się wraz z rosnącym znaczeniem tego medium. Do tego dodać należy rywalizację różnych frakcji w strukturze państwa, o to, kto będzie sprawować tę kontrolę." (Źródło: Puls Świata)

Działanie chińskiej cenzury

"W październiku 2007 r. organizacja "Reporterzy bez granic" opublikowała raport poświęcony chińskiej cenzurze w internecie. Potrzebne informacje przekazał m.in. anonimowy inżynier z Chin, który poznał od wewnątrz mechanizm filtrowania treści w sieci.

System cenzurowanie internetu w Chinach nie jest skomplikowany. Zanim określone informacje przedostaną się na największe serwisy, przechodzą przez sito wewnętrznej cenzury. Co tydzień wydawcy 19 największych serwisów internetowych spotykają się z Biurem Państwowej Rady Informacji Internetu, aby podczas tych spotkań przedyskutować tematy, które mogą być najbardziej interesujące dla chińskiej opinii publicznej. Niezatwierdzone przez Biuro informacje nie mają prawa pojawić się na stronach. Autocenzura jest najpopularniejszym sposobem blokowanie niepożądanych treści.

Nie każdy jednak serwis, i tym bardziej, nie każdy pojedynczy internauta, poddaje się autocenzurze. W związku z tym, w 1998 r. ruszył projekt ograniczania dostępu do Internetu pod nazwą Złota Tarcza (Golden Shield). Bardziej znaną nazwą poza chińskimi granicami jest Wielki Firewall Chin (Great Firewall of China). Nazwa nawiązuje do Wielkiego Muru Chińskiego oraz do zapory sieciowej (firewall), ponieważ zadaniem Złotej Tarczy jest zabezpieczanie chińskiej sieci przed rozprzestrzenianiem niestosownych treści.

Jednym z głównych działań systemu blokującego jest cenzurowanie wyników wyszukiwarek. Wpisując w Google, Yahoo czy w chińskim Baidu takie wyrażenia jak "prawa człowieka", "wolny Tybet" czy "Matki Tiananmen", system automatycznie kasuje wyniki lub podaje zupełnie niezwiązane z zapytaniem odpowiedzi. W październiku ubiegłego roku, w czasie trwania XVII Krajowego Zjazdu Komunistycznej Partii Chin, zagraniczne wyszukiwarki zostały całkowicie zablokowane. Po wpisaniu adresu Google, Yahoo lub Microsoft Live, internauci byli przekierowywani na stronę rodzimej Baidu.

Jedna z reklam Baidu kończy się hasłem "Baidu rozumie chiński lepiej". To do niej należy 62% całego ruchu w wyszukiwarkach w Chinach, i to ona, jako jedna z nielicznych internetowych firm na świecie, zdecydowanie pokonała Google na swoim rynku. Zawdzięcza to jednak nie tylko słusznym biznesowym decyzjom, lecz przede wszystkim dobrej współpracy z władzami." Źródło: saferinternet.pl)

"Oficjalnie Internet w Państwie Środka został udostępniony w 1995 roku. Przygotowując się na ten moment, już rok wcześniej Pekin przekazał odpowiedzialność za nadzór nad nowym medium… Ministerstwu Bezpieczeństwa Publicznego. W 1997 r., w celu objęcia kontrolą przepływu informacji, resort wydał obszerne regulacje, których celem jest „wzmocnienie bezpieczeństwa, ochrony sieci komputerowych i Internetu oraz zachowanie porządku społecznego”. Artykuł 4. tego prawa zakazuje wykorzystywania Internetu w sposób zagrażający bezpieczeństwu państwa (np. przez zamieszczenie informacji o Dalajlamie, traktowanym jako „separatysta, dążący do podzielenia macierzy”), ujawnieniu tajemnicy państwowej (np. informacje o karze śmierci), zagrażających interesom państwa (np. krytyka polityki Komunistycznej Partii Chin), społeczeństwa lub w celach przestępczych. Artykuł 5 zakazuje wykorzystywania Internetu, m.in. w celach nawoływania do obalenia rządu lub systemu socjalistycznego, zagrażających jedności państwa i godzących w jedność narodu, zniekształcających prawdę, szerzących fałszywe informacje, burzących ład społeczny, promujących pornografię, przemoc, hazard etc. Przepisy precyzują także wysokie kary finansowe oraz wykluczenie z rynku za ich łamanie. W 2000 roku powyższe regulacje zostały włączone do prawa telekomunikacyjnego zatwierdzonego przez Radę Państwa.
Wzmacniając w 2000 r. nadzór prawny nad Internetem, rząd przygotował się na zmiany związane z wejściem Chin do Światowej Organizacji Handlu (WTO). Do tego czasu na chińskim rynku nie istniała konkurencja, a zaplecze informatyczne było poddane kontroli administracyjnej. System nadzoru i kontroli Internetu sprawuje łącznie dziesięć różnych instytucji. Zainteresowanie władz Internetem potęguje się wraz z rosnącym znaczeniem tego medium. Do tego dodać należy rywalizację różnych frakcji w strukturze państwa, o to, kto będzie sprawować tę kontrolę." (Źródło: Puls Świata)

czwartek, 22 maja 2008

Krótko o kleszczach

Informacji o kleszczach oraz o chorobach jakie przenoszą można znaleźć wiele. Tak dla zachęcenia poszerzenie wiedzy na ich temat zamieszczam poniżej artykuł zamieszczony w Gazecie Wyborczej.

"Niewątpliwie jedną z najgroźniejszych niespodzianek czekających na nas w lesie są kleszcze - pajęczaki tyleż niepozorne, co niebezpieczne, w dodatku świetne przystosowane do swojego fachu, jakim jest picie krwi.

W naszym klimacie kleszcze są najbardziej aktywne na przełomie maja i czerwca oraz września i października. Najczęściej można je spotkać na obszarach przejściowych pomiędzy dwoma różnymi typami roślinności, jak np. brzegi lasów graniczące z łąkami, polany, błonia nad rzekami i stawami, zagajniki z zaroślami, obszary, gdzie las liściasty przechodzi w iglasty lub odwrotnie. Pełne ich są tereny zarośnięte paprociami, jeżynami, czarnym bzem i leszczyną. Oczywiście są rejony, gdzie kleszcze spotkać można łatwiej niż gdzie indziej, ale występują one na terenie całego kraju.

Kleszcze są ślepe, świetnie wyczuwają jednak zbliżającego się ssaka - spadają wtedy na niego i po znalezieniu się w jednym ze swoich ulubionych miejsc (na głowie, szyi, za uszami, w pachwinie, w pępku) wgryzają się w ciało. Dzięki wydzielaniu specjalnych substancji człowiek nie czuje ssącego go krwiopijcy. A ten może podstępnie przekazać nam bardzo groźną chorobę, jaką jest np. kleszczowe zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych atakujące centralny system nerwowy.

Chorobę wywołują przenoszone przez kleszcze wirusy z rodziny Flaviviridae, którymi pajęczaki zakażają ukąszonych ludzi. Na szczęście możemy się przed tym ochronić, szczepiąc się. Powinny to zrobić przede wszystkim osoby zatrudnione przy wyrębie lasów, leśnicy, stacjonujący w lasach żołnierze, rolnicy, młodzież przebywająca na obozach i koloniach. Na terenach zagrożonych, gdzie zakażonych kleszczy jest najwięcej, powinno się szczepić dzieci już od pierwszego roku życia, a także kobiety planujące ciążę, ponieważ szczepienie chroni zarówno przyszłą matkę, jak i dziecko. Szczepionkę podaje się w trzech dawkach w ciągu roku. Jeden zastrzyk to koszt 50-60 zł, dla dorosłych 60-70 zł. Co trzy lata trzeba podać dawkę przypominającą. Warto zapamiętać numer telefonu do bezpłatnej infolinii na temat kampanii „Wygraj z kleszczem - aktywne bezpieczeństwo” - 801 88 98 90, w ramach której będzie można m.in. za darmo wykonać szczepienie.

Znacznie gorzej jest z inną chorobą przenoszoną przez kleszcze - boreliozą. Wywołują ją bakterie krętki, głównie z gatunku Borrelia burgdorferi.

Mikroby atakują wiele różnych układów - pokarmowy, mięśniowo-szkieletowy, hormonalny i przede wszystkim nerwowy. Na boreliozę szczepionki niestety nie ma. Dlatego po każdym spacerze trzeba dokładnie obejrzeć siebie i dziecko, np. podczas wieczornej kąpieli, i jeśli znajdziemy kleszcza, szybko go wyciągnąć (jak - czytaj niżej). Warto zachować pajęczaka (np. w fiolce czy kopercie w lodówce) i przesłać do badania do Instytutu Weterynarii w Puławach. Tam lekarze potwierdzą, czy kleszcz był nosicielem choroby.

Charakterystycznym objawem pierwszego etapu zakażenia jest rumień wędrujący. Początkowo może mieć on kształt koła o średnicy 1-1,5 cm, które potem się rozrasta, blednie od środka i zanika. Nie zawsze jest on dobrze widoczny, czasami rodzice mylą go z ugryzieniem, otarciem lub uczuleniem. Jednak jeśli wiemy, że w tym miejscu ugryzł nas kleszcz, wszelkie zmiany skórne powinny nas zaniepokoić i skłonić do szybkiej wizyty u lekarza. - Niestety, często się zdarza, że lekarze pierwszego kontaktu lekceważą ten objaw, przepisują na niego jakąś maść lub okład i nawet nie starają się dowiedzieć, czy nie jest on wynikiem np. wycieczki do lasu - mówi "Gazecie" Lilianna Frankowska ze Stowarzyszenia Chorych na Boreliozę. Stosunkowo rzadko zaleca się też wykonanie tzw. testu Western-blot umożliwiającego w większości przypadków wykrycie zakażenia. - Wszystko to sprawia, że choroba bez przeszkód się rozwija, a pacjentom z boreliozą często stawia się złą diagnozę jak np. choroba Parkinsona, stwardnienie rozsiane czy nerwica - mówi Lilianna Frankowska. Prawdziwe kontrowersje budzi jednak leczenie. W większości krajów, w tym w Polsce, standardowo przez kilka tygodni podaje się odpowiednie antybiotyki niszczące krętki. Zdaniem Stowarzyszenia Chorych na Boreliozę i części lekarzy terapia powinna być znacznie dłuższa i trwać co najmniej do kilku miesięcy przy użyciu znacznie większych dawek antybiotyków. - To daje większą gwarancję, że zniszczone zostaną zarówno bakterie, jak i ich formy przetrwalnikowe, i że nie dojdzie do powikłań - przekonuje Lilianna Frankowska"

Jak usunąć kleszcza:
"Kleszcza należy się umiejętnie pozbyć tak, aby wyszedł "w całości", choć natura wyposażyła go we wszystko co niezbędne, aby uczynić się tego nie dało. Wbrew powszechnej opinii, kleszcza nie należy smarować masłem czy kremem. Wówczas rzeczywiście łatwiej go wyciągnąć, gdyż kleszcz zaczyna się dusić, ale może wówczas "zwymiotować" i pozostawić w naszym ciele niebezpieczne bakterie i wirusy. Jedną z metod jest wykręcenie go pęsetą. Kleszcza należy chwycić mocno, ale tak żeby go nie zgnieść. Nie szarpiemy i nie ciągniemy, lecz wykręcamy. Kleszcz wkręca się w skórę zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Dlatego też wykręcamy go w stronę przeciwną do ruchu wskazówek zegara! Po usunięciu kleszcza należy dokładnie sprawdzić, czy nie pozostał choćby najmniejszy jego kawałek (np. odnóże). Jeśli jednak tak się stało, należy się jej pozbyć za pomocą zdezynfekowanej pęsety lub igły. Miejsce pozostałe po ukąszeniu dokładnie należy zdezynfekować spirytusem." (Źródło (także zdjęcia): sztukaprzetrwania.pl)

wtorek, 13 maja 2008

Można i 102% fiskusowi płacić

Z biografii Astrid Lindgren (autorki między innymi "Dzieci z Bullerbyn" i "Pippi Longstocking")

"Całe życie była socjaldemokratką i z pokorą oddawała fiskusowi milionowe honoraria do czasu, kiedy w 1976 r. odkryła, że płaci mu 102 proc. (!) rocznych dochodów. Jej słynna protest-bajka o „Pomperipossie” doprowadziła po raz pierwszy od 40 lat do upadku socjaldemokratycznego rządu, do czego przyczynił się też zmarły niedawno Ingmar Bergman (skądinąd także lewicowiec z przekonań), równie brutalnie potraktowany w tym samym roku przez władze finansowe. Wybitny reżyser na znak protestu opuścił na pewien czas Szwecję.

Ale nacisk podatkowy, jakiemu poddawane jest społeczeństwo szwedzkie, wcale się z tego powodu nie zmniejszył."

Absurd podatków we współczesnym świecie nie zna granic...

Tornada w Polsce

"Jak podaje European Severe Weather Database w Polsce w 1991 r. zdarzyło się tylko jedno tornado, w 1996 r. - siedem, w 2001 r. - osiem, a w 2006 r. już aż 52. (...)

Nad naszymi głowami ścierają się masy chłodnego powietrza znad Rosji i ciepłego znad Morza Śródziemnego. To idealne warunki do tworzenia się trąb powietrznych. W miejscu, gdzie one się stykają, powstają potężne chmury burzowe, tzw. superkomórki, sięgające aż granicy troposfery. Nagromadzona w nich energia znajduje ujście w gwałtownych nawałnicach, szkwałach i powietrznych wirach. (...)

W Polsce trąby powietrzne pojawiają się głównie wiosną i latem. Najczęściej na południu - na Śląsku, w Małopolsce, na Podkarpaciu, zwłaszcza Podhalu. Żywioł może jednak także pustoszyć tereny centralnej Polski, szczególnie okolice Łodzi, oraz Kujawy.

Do zniszczeń dochodzi, kiedy lej z chmury burzowej dotknie ziemi. Prędkość wiru jest ogromna, sięga kilkuset kilometrów na godzinę. W centrum tornada gwałtownie spada ciśnienie atmosferyczne - nawet o 100 hektopaskali. Powstaje wielka siła ssąca, która wyrywa drzewa z korzeniami, okna i drzwi, zrywa dachy, przenosi samochody, wagony, ludzi i zwierzęta. Dochodzi do eksplozji budynków rozrywanych od środka z powodu nagłej różnicy ciśnień. (...)

W USA ludzie dowiadują się o zagrożeniu nawet na 20 minut przed nadejściem trąby powietrznej. U nas zwykle dopiero wtedy, kiedy ona zniszczy dom sąsiada. Polska nie ma systemu ostrzegania o tornadach, musimy więc trzymać się prostej zasady, że im ciemniejsza chmura, tym większe ryzyko. Kiedy już zobaczymy wir powietrzny, jest zwykle niewiele czasu na działanie. Co robić?

* jak najszybciej zejdź do schronu, piwnicy albo schowaj się w centralnym pomieszczeniu domu
* połóż się w wannie i przykryj grubym kocem
* unikaj otwartej przestrzeni, nie zbliżaj się do szyb
* połóż się w rowie. Jeśli będziesz miał szczęście, trąba przejdzie bokiem, nie zabiją cię także latające odpadki
* nie próbuj obserwować tornada, filmować go ani robić zdjęć
* unikaj otwartych z obu stron tuneli, przejść pod drogami i kładkami, bo w takich ciasnych przelotach wiatr jeszcze przyspiesza. (...)

Theodore Fujita z Uniwersytetu w Chicago stworzył skalę mierzącą prędkość wiatru i zniszczenia powodowane przez tornada. (...)

F0: wybija szyby w domach, łamie drzewa, porywa nawet kilkusetkilogramowe przedmioty (prędkość wiatru: 64-115 km/godz.);
F1: powala największe drzewa, a mniejsze wyrywa z korzeniami. Spycha z drogi auta, zrywa dachówki, łamie słupy energetyczne (115-180 km/godz.);
F2: podnosi samochody, przyczepy kempingowe, zrywa całe dachy, wyrywa z korzeniami najpotężniejsze drzewa (180 - 252 km/godz.)
F3: porywa lekkie ciężarówki, doszczętnie niszczy domy (252 - 330 km/godz.)
F4: obraca w ruinę największe budynki, przenosi najcięższe ciężarówki (330 - 417 km/godz.)
F5: niszczy wszystko co napotka na swej drodze

Tornada zabijają na świecie 400 osób rocznie"

Źródło: Gazeta Wyborcza.
Zdjęcia kolejno ze strony Heather Haddad i www.metro.co.uk.

sobota, 10 maja 2008

Polska krajem krwi na drogach

"Polska jest krajem krwi na drogach. Pod względem ilości ofiar wypadków drogowych w przeliczeniu na liczbę mieszkańców zajmujemy w statystykach absolutne pierwsze miejsce ze 150 zgonami na milion mieszkańców, przy czym z pozostałych krajów przegania nas jedynie Rosja, oferująca swym mieszkańcom jeszcze bardziej spływające krwią jezdnie.

Wiele krajów ma ten wskaźnik dwukrotnie niższy niż Polska, w Szwecji jest on 3-krotnie niższy. Wskaźnik zabitych w przeliczeniu na liczbę samochodów jest jeszcze wyższy, bo aż 4-krotnie wyższy niż w Szwecji. Na 1000 mieszkańców przypada 357 samochodów, i nasycenie motoryzacją powoli osiąga standardy zachodnioeuropejskie. Spojrzenie w podziały intermodalne pozwala stwierdzić upadek transportu zbiorowego.

Nasycenie siecią telekomunikacyjną – 78 podłączeń/100 mieszkańców (zsumowane linie telefonicznie, dostęp ISDN oraz abonenci sieci komórkowych/ 100 mieszkańców) jest w Polsce niemal najniższe w Europie, gorzej wypada tylko Turcja."

Źródło: dip_lista - autor: zen.
PS DIP - dostęp do informacji publicznej

czwartek, 8 maja 2008

Dziobak - kuriozalne zwierze

"Dziób i łapy jak u kaczki, ogon bobra, futro wydry, chód gadzi... Tak wygląda dziobak, kuriozalne zwierzę żyjące na drugiej półkuli. (...)

Samiec dziobaka mierzy 45-60 cm,waży od 1 do 2,5 kg, samica jest jeszcze drobniejsza. W niewoli dają się oswoić jak pieski. (...)

Fot. NHPA / Medium
Jest on reliktem przeszłości - jajorodnym ssakiem, przedstawicielem najstarszej żyjącej ewolucyjnej gałęzi ssaków (nasz wspólny przodek żył na Ziemi ok. 170 mln lat temu). Naukowcy długo uważali go za wybryk natury - dziwadło, które się nie udało. Teraz twierdzą, że jego geny odzwierciedlają taki sam melanż, jaki widzimy, patrząc na to zwierzę gołym okiem. (...)

Żyje w Australii i Tasmanii prawie niezauważany przez człowieka, bo dostrzec go to nie lada sztuka [pewnie dzięki temu jeszcze żyje... - konsiliencja]. Jest wyjątkowo płochliwy i dużo czasu spędza pod wodą. Poznanie jego zwyczajów sprawiło wiele kłopotów biologom. (...)

Dziobak zaliczany jest do ssaków, chociaż młode wcale nie ssą matki. Ale samice produkują mleko, a ciało zwierzęcia pokrywa futro - wytwór skóry charakterystyczny dla ssaków. Po gadzich przodkach dziwak ten odziedziczył m.in. to, że składa skórzaste jaja i jest jadowity. Samce na tylnych łapach mają tzw. ostrogi, które zakończone są kolcem jadowym. W skład jadu wchodzi co najmniej 19 związków. Trzy z toksyn są peptydami, właściwymi wyłącznie dla tego gatunku.

Jad dziobaka obniża ciśnienie tętnicze i zwiększa krwawienie z rany. Nie jest zabójczy dla człowieka (choć dla psa już tak), ale powoduje straszliwy ból, niewrażliwy na morfinę. Jak wynika z opowieści osób, które zostały ukłute przez dziobaka, może on nawet doprowadzić do utraty przytomności. A potem jeszcze na wiele miesięcy pozostaje uczucie neuralgii (przewlekłe odczuwanie bólu). Nie wiadomo, czy jad działa bezpośrednio na receptory bólowe, czy też boli wytworzony później stan zapalny. Odkrycie tajemnicy tego jadu może przyczynić się do stworzenia środków zwalczających najsilniejsze bóle.

Kolec jadowy dziobaka nie służy mu, jak wężom, do usidlenia ofiary, ale jest straszakiem na inne samce. W okresie godowym najsilniejszy dziobak pokazuje mniej doświadczonym konkurentom, gdzie jest ich miejsce.

Zadziwiający jest sposób, w jaki dziobak poluje pod wodą na przeróżne bezkręgowce, płazy i ryby. Prawie nie korzysta przy tym ze zmysłów - oczy, uszy i nos ma zamknięte. Za to doskonale wyczuwa swym wrażliwym dziobem impulsy elektryczne, jakie wywołują przepływające w pobliżu zwierzęta.

Młode dziobaki mają, na podobieństwo innych ssaków, zęby mleczne. Jednak dorastając, tracą je - dorosłe osobniki są już bezzębne.

Typowo ssacza jest u dziobaka laktacja, choć nie mają one sutków. Mleko wydobywa się prosto z mieszków włosowych matki, a młode po prostu je zlizują. Jest bardzo zbliżone składem do tego, jakim inne ssaki karmią młode. Świadczy to o tym, że geny związane z laktacją powstały bardzo dawno temu i nie zmieniały się, czyli są zakonserwowane ewolucyjnie. Samica składa do gniazda 2-3 jaja, z których po około 11 dniach wykluwają się maleńkie (1,25 cm), zupełnie bezradne maleństwa. Ich dalszy rozwój odbywa się już poza organizmem matki. W ciągu czterech miesięcy, kiedy kończą się kształtować wszystkie narządy młodych dziobaków, skład mleka się zmienia.

Uczeni sądzą, że początkowo mleko wcale nie służyło do karmienia młodych, ale było źródłem wody dla wrażliwych na wysychanie skorupek jajek albo ochroną przez mikrobami.

Z pewnością badania DNA tego "prassaka" zapełnią jeszcze niejedną lukę w naszej wiedzy o ewolucji ssaków - naukowcy szukają w nim genów typowo ssaczych i sprawdzają, kiedy się pojawiły. Muszą jednak przyspieszyć badania. Przyszłość dziobaków jest bowiem zagrożona. Przyczyną jest ocieplanie się klimatu, a także zanieczyszczenie ich naturalnych środowisk."

Zdjęcie i źródło tekstu: wyborcza.pl.

Zdjęcia kwitnących tulipanów w Holandii



Fot. PETER DEJONG AP
Zdjęcia z deser.gazeta.pl.

wtorek, 6 maja 2008

Bierne palenie szkodzi więcej niż myślisz

"Nawet krótkotrwała ekspozycja na dym tytoniowy wywiera znaczący wpływ na zdrowie - donoszą naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco. (...)
W trakcie eksperymentu badacze dowiedli, że nawet krótka 30-minutowa ekspozycja na dym papierosowy o stężeniu porównywalnym do tego spotykanego w barze może mieć niekorzystny wpływ na zdrowie. Stwierdzono, że nawet przy tak krótkim czasie inhalacji może dojść do uszkodzenia naczyń krwionośnych u młodych, zdrowych osób. Na domiar złego zawarte w dymie substancje upośledzają funkcjonowanie naturalnych mechanizmów naprawczych, uruchamianych w odpowiedzi na zawarte w powietrzu toksyny. Niekorzystny wpływ wchodzących w skład dymu papierosowego związków utrzymuje się nawet do 24 godzin. (...)

Zdjęcie ze strony bloga Chris B.
Zdaniem badacza, uzyskane wyniki mają duże znaczenie dla ochrony zdrowia publicznego. Nasze badanie tłumaczy, dlaczego w miastach, w których uchwalono prawo zabraniające palenia w miejscach pracy, restauracjach i barach, liczba zgłoszeń do szpitali z powodu ataku serca spadła aż o dwadzieścia procent - dodaje [dr Yerem Yeghiazarians]."
Więcej na Kopalnia wiedzy.

Zdjęcie ze strony Starostwa Powiatowego Nysy.